Minęło pięć lat od kiedy mam pierwszego 486. Podczas próby uruchomienia komputer przestał odpalać nie wykrywając ramów. Komputery z tego okresu mogą po prostu stracić sprawność nawet od leżenia, w tym przypadku zaśniedziały się aluminiowe styki simmów. Postanowiłem wykorzystać okazję, rozłożyłem i złożyłem komputer, gruntownie czyszcząc wszystko, zużyłem przy tym dużą ilość spirytusu, nie tylko do czyszczenia
Przez te pięć lat bardzo zwiększył się mój asortyment ramów do tego typu złomów, na zdjęciu około 40MB pamięci EDO SIMM 30 pin
Udało mi się sparować dwa banki po cztery identyczne kości, co wpłynie na pewno pozytywnie na stabilność. Styki po przejechaniu spirytusem są czyste jak córka proboszcza
Bardzo rzadki widok gołej płyty 486 wyciągniętej z obudowy:
Nie decydowałem się na jakąkolwiek inną modyfikacje konfiguracji, mimo iż dysponuje już m.in DX2 66Mhz, chciałem zachować oryginalność zestawu samego początku lat 90 z grafiką dla której maksimum możliwości jest praca na sterowniku SVGA w Win 3.11 i antycznym powolnym dyskiem 130MB
(dobreprogramy, uczcie się jak składać zestawy vintage, proszę, nie ruchajcie historii wsadzając do 486 kontrolery SATA). Obudowa po czyszczeniu straciła już miano "królestwa rdzy", przykręciłem dodatkowo płytę na normalne śruby i metalowe dystanse, zamiast plastikowych kołków. Polutowałem przycisk i diodę turbo, przywracając tę funkcjonalność, w tym przypadku brak turbo włącza tryb kompatybilności z XT spowalniając procesor do wydajności pierwszego 8086. Dodatkowo przywróciłem funkcjonalność zapamiętywania ustawień CMOS i zegara, podłączając ogniwo 18650 w miejsce zewnętrznej baterii.
Komputer po rewitalizacji w pełnej okazałości:
Pochodzi co najmniej kolejne 5 lat...